DZIEŃ ZA DNIEM....
Byłam ostatnio na babskim spotkaniu. Zanim dowiedziałam się o u nich słychać, przeleciały przez perypetie życiowe połowy znajomych z miasta. Przekrzykiwały się, która więcej wie i jakim to njusem zabłyśnie. Każda zakładała, że ich opinia jest najważniejsza (czytaj nie podlegająca dyskusji). Skrytykowały szefową, która przypadkiem jest .... moją matką nie widząc zupełnie niestosowności i braku taktu. Potem próbując ustalić termin naszego corocznego weekendu w SPA, które zwykle było w styczniu pootwierały kalendarze licytując się która gdzie jedzie, więc może coś w marcu.... Swoją drogą rozśmieszyły mnie ich plany podboju turystycznego świata będąc jednak wciąż w okowach pandemii. Czułam się zupełnie nie na miejscu. Wypiłam butelkę wina i pojechałam taxi do domu. O 2 w nocy wyszłam z psem na spacer w świeżym dziewiczym śniegu i dopiero złapałam głęboki oddech. Czuję się nieadekwatna względem świata. Czuję to od dawna i czasem mam to w doopie, ale czase...