Posty

DOTARŁO (?) (!)

 mam nadzieję, że dotarło.. chodzi rzecz jasna o sama siebie.... Jestem po bardzo trudnej dla mnie rozmowie z własnym mężem. Zrobiłam wcześniej notatki do rozmowy, punkty do dyskusji, więc mimo kilku łez trudno zarzucić, że była emocjonalna i przesadzona przemowa. Mąż jakby lekko zastygnięty w otrzymanych ode mnie informacjach, które wcale nie były  specjalnie odkrywcze, miał tydzień czasu na przemyślenie, tydzień, który miał i tak spędzić poza domem. I kurde... komunikat zwrotny po powrocie nie do końca jest taki jaki spodziwałam sie otrzymać. Z jednej strony dowodzi to, że spojrzenie kobiece i męskie jest często diametralnie rózne, z drugiej dało mi to mocno do myslenia w kontekście siebie samej i spraw ważnych dla mnie. Dodatkowo  ostatnio dużo czytam, słucham odnośnie mechanizmu motywacji w tym samo-motywacji.... a w sobotę byłam u swojej kosmetyczki i ona dorzuciła mi też do pieca, ale tak nie agresywnie, pozytywnie... i wuiem, że to wszystko to nie jest równiez nić odkrywczego...

12.01.2023

 Blogger cos nie dla mnie... i nie to, że przestałam przemysliwać, miec mniej do opisania, ale jakos skierowałam sie do wewnątrz siebie.  Nie orientuję się  tez w blogach dawnych blogosferowych znajomych. Strasznie żal mi tych znajomości. Tylko został mi PATTEKU i Kasia od 4 na FB reszta niestety pozostała  w odmętach nieistniejącego BLOXa. Co u mnie.... 2022 nie był dobrym rokiem.  czerwiec/lipiec 2022 pożegnaliśmy teścia i teściową w odstępie 3 tygodni. Oboj byli juz ciezko chorzy.... we wrześniu 2022, nagle zmarł tata mojej przyjaciółki  (tej co mama zmarła w marcu równie nagle) w grudniu dowiedzielismy sie o chorobie mojego wujka, który w ciagu tygodnia z wersji oj cos mnie strzyka i kłuje w boku przeszedł do ostry rak trzustki z przerzutami. Po raz kolejny, kontakt z naszą  słuzbą zdrowia mobilizuje do działań, by zostać jak najdłużej zdrowym. Walka o wujka trwa i oby jaknajdłużej bo kocham go jak drugiego ojca.  A mój tata trwa w swoim stanie leżąco-siedzącym (ostatnio znów bardz

MAJ JUŻ...

 Z tą potrzebą pisania to jak widać różnie.... Jesteśmy już pełnoetatowo w biurze, w sumie jest ok, ale tak troche jakby za długo.... W międzyczasie pochowaliśmy mamę mojej sąsiadeczki (nagle trzask prask i po wszystkim) i teściowa mojego brata po długie i okronie kończącej się chorobie nowotrworowej.  Moja teściowa też w stanie, który nie rokuje. Do raka doszedł udar i czekamy...  Mój tata żyje wyłącznie dzięki stymulatorowi.  Teraz z leżąco-siedzącego jest raczej leżący.  Jest mi jakos niezmiernie smutno.  Moja teściowa to kobieta, która kręciła całym światem, królowała niepodzielnie, bez możliwości negocjacji :)  Teraz kruchutka leży w lóżku, które wydaje się dla niej duzo za duże i ma dni kiedy poznaje wszystkich jakby mniej.... Mój tata o posturze i fizjonomii "Znachora" (byli kropka w kropkę podobni), spadochroniarz, Fachowiec od maszyn, kochający Persję, zapalony wędkarz, teraz jest człowiekiem, który w zasadzie z nami nie rozmawia, bo wylew spustoszył mu mózg.  Mój na

MAM POTRZEBĘ...

 pierwszy raz od bardzo dawna nachodzi mnie potrzeba spisania tego co przychodzi mi do głowy. Czy to  będzie trwało dłużej nie wiem.... My (Polacy)  mamy wewnętrznego stresa, bo wiemy, że niewiele potrzeba by  wojna poszła do nas, a wtedy pierdutnie pół świata a my z nim. Niemcy na ten przykład nie mają takiego problemu, w większości chyba jednak z nieświadomości, czują się dość uspokojeni, wierząc, że do Berlina Ruscy przecież drugi raz nie wejdą... i gotują sobie wodę w czajniczku odpalając palnik gazowych prosto z rurociągu przyjaźni..    Trudno, gdy słyszy się mrożące krew w żyłach opowieści o barbarzyńskich Rosjanach rodem z diabelskiej Armii Czerwonej, którzy zachowują się jak bezmózgie potwory na usługach Belzebuba #fckptn. Przeraża mnie, jak to możliwe, że taki naród,  z takim potencjałem jest tak zmanipulowany informacyjnie. Jak uciekającą ciężarną z pokrwawioną głową można przedstawić jako inscenizację aktorską... Myślę, ze to też przestroga dla nas.  Choć sytuacja w Ukrainie

DZIEŃ ZA DNIEM....

 Byłam ostatnio na babskim spotkaniu. Zanim dowiedziałam się o u nich słychać, przeleciały przez perypetie  życiowe połowy znajomych z miasta. Przekrzykiwały się, która więcej wie i jakim to njusem zabłyśnie. Każda zakładała, że ich opinia jest najważniejsza (czytaj nie podlegająca dyskusji). Skrytykowały szefową, która przypadkiem jest .... moją matką nie widząc zupełnie niestosowności i braku taktu.  Potem próbując ustalić termin naszego corocznego weekendu w SPA, które zwykle było w styczniu pootwierały kalendarze licytując się która gdzie jedzie, więc może coś w marcu.... Swoją drogą rozśmieszyły mnie ich plany podboju turystycznego świata będąc jednak wciąż w okowach pandemii. Czułam się zupełnie nie na miejscu. Wypiłam butelkę wina i pojechałam taxi do domu. O 2 w nocy wyszłam z psem na spacer w świeżym dziewiczym śniegu i dopiero złapałam głęboki oddech.     Czuję się nieadekwatna względem świata. Czuję to od dawna i czasem mam to w doopie, ale czasem bardzo mi to doskwiera.  Ma

SCENKA RODZAJOWA

 Zdalna nauka, dzieci rozstawione na górze po pokojach.  Ja z dołu drę się do najstarszego: Miśśśśśś wyjdź z psem. Odpowiada NIE MOOOOOGE TERAZ. Z drugiego pokoju Julek woła: Ja mogę iśćććć. Z trzeciego Zosia: ale ty nie możesz, bo mamy religie za 5 minut. Z dołu ja potwierdzam: no właśnie masz religie za 5 minut.. Julek: No właśnie dlatego chce..... to może być dlugiiiii spacer.   kurtyna, z psem wyszła matka zdalnie pracując przez telefon..

JUŻ GRUDZIEŃ

 Bach i kolejny miesiąc za pasem.... Grudzień jest zawsze lepszy od listopada, wiec PLUS. w Listopadzie jest buro i ponuro. W listopadzie są też moje urodziny, a liczba świeczek na torcie jest coraz bardziej surrealistyczna i abstrakcyjna...  jest więc grudzień lepszy od listopada. W Listopadzie sporządzałam (w głowie rzecz jasna, bo o co mi kartka)  listę pracy przedświątecznych, tak by nie były uciążliwie zanadto. Narazie zrealiowałam jakieś 3 punkty. Dobre i to.  Po koronowirusie wciąż  nie wrócił mi do normalności ani węch (widze plusy, gdy po domu chodzi trącający dojrzewaniem nastolatek i pies z obstrukcją), ani smak. Owszem czuję smak potraw, ale wciąz nie tak intensywnie, i nie za bardzo wiem, na co mam ochotę kulinarnie... tak jakbym może i coś chciała, ale nie wiem co.  Nie "rajcuje"mnie ani słodkie, ani słone, ani kwaśnie ani pikantne. Totalna pustka smakowa, jak przez szybę... dziwne to. Dzieci radzą sobie jakoś ze zdalną nauką, z naciskiem na "jakoś". J