CAŁA PRAWDA
Są różne prawdy jak mawiał pewien mądry człowiek..
Jedną z prawda o tym czemu nie piszę jest to, że się w tym nowym domostwie wciąż nie odnajduję i nie chce mi się wciąż zgłębiać zakamarków.
Postanowiłam jednak zdokumentować sobie ten dziwny czas.
Od ponad tygodnia wiadomo było, że wiele się zmienia. Moja "firma" przygotowywała nas do pracy tzw. zdalnej i takową mamy od tygodnia. Na razie plany były na 2 tygodnie, choć po dzisiejszych decyzjach ws np szkół mam cichą nadzieję, że stan ten przedłuzymy.
Praca zdalna do dość specyficzne pojęcie, gdy przy kuchennym stole siedzi matka z papierami, trójka 9- latków, prześcigających się (głośno) kto zrobi lepiej, szybciej, ładniej i wypominająca sobie nawzajem (z lubością) każdy popełniony błąd. Do tego trzeba nasłuchiwać, czy 12-latek nie przełączył sie z epodręcznika ma minecrafta. Do tego mąż, który żeby zająć czas pomiędzy rzadszymi niż zwykle telefonami z pracy, biega z mopem, gotuje i pierze :) - tak tak serio tak mam!!!
Generalnie bardzo cięzki był poprzedni piatek, gdy wszyscy rozchodzliśmy się z pracy z naręczem dokumentów do obrobienia i niewiadomą kiedy znów sie spotkamy w pełnym składzie. Takie było jakby oczekiwanie na wybuch bomby.
Trudny też był dzisiejszy piątek, gdy siedziałam sama w biurze na dyżurze i mimo natłoku rzeczy do zrobienia miałam mnóstwo chwil na czarne myśli.
Generalnie dużo wieczornego akloholu, chwile pracy w ogrodzie i świadomość, że jesteśmy razem jakoś pozwala trzymać się w pionie.
Nie wiem czy pisać o dzieciach i zadaniach szkolnych jakie mają zrobić, bo wokół mnóstwo sie o tym mówi.
Mamy szczeście,
bo z trójką przerabiam równocześnie to samo,
bo Miś jednak się stara robić sam, a dziś ucieszył się, że w końcu maja coś z bioli!
bo jestem w domu (albo mąż) i do południa dzieci maja około 3 godzin!!! lekcji z nami i ne musimy gimnastykowac się z tym popołudniami.
Jednak gdy dzisiaj zobaczyłam "zlecenia" i zalecenia z Misiowej szkoły to wymiękłam... Zobaczymy jak sobie z tym poradzimy, bo nawet moje optymistyczne nastawienie do życia lekko przywiędło...
Do tego mamy mieć (???) komunię! 1 maja!!! nie wiemy czy dojdzie do skutku.
I tak w niepewności garujemy sobie w zasadzie non stop w domku, co i innym polecamy.
Jedną z prawda o tym czemu nie piszę jest to, że się w tym nowym domostwie wciąż nie odnajduję i nie chce mi się wciąż zgłębiać zakamarków.
Postanowiłam jednak zdokumentować sobie ten dziwny czas.
Od ponad tygodnia wiadomo było, że wiele się zmienia. Moja "firma" przygotowywała nas do pracy tzw. zdalnej i takową mamy od tygodnia. Na razie plany były na 2 tygodnie, choć po dzisiejszych decyzjach ws np szkół mam cichą nadzieję, że stan ten przedłuzymy.
Praca zdalna do dość specyficzne pojęcie, gdy przy kuchennym stole siedzi matka z papierami, trójka 9- latków, prześcigających się (głośno) kto zrobi lepiej, szybciej, ładniej i wypominająca sobie nawzajem (z lubością) każdy popełniony błąd. Do tego trzeba nasłuchiwać, czy 12-latek nie przełączył sie z epodręcznika ma minecrafta. Do tego mąż, który żeby zająć czas pomiędzy rzadszymi niż zwykle telefonami z pracy, biega z mopem, gotuje i pierze :) - tak tak serio tak mam!!!
Generalnie bardzo cięzki był poprzedni piatek, gdy wszyscy rozchodzliśmy się z pracy z naręczem dokumentów do obrobienia i niewiadomą kiedy znów sie spotkamy w pełnym składzie. Takie było jakby oczekiwanie na wybuch bomby.
Trudny też był dzisiejszy piątek, gdy siedziałam sama w biurze na dyżurze i mimo natłoku rzeczy do zrobienia miałam mnóstwo chwil na czarne myśli.
Generalnie dużo wieczornego akloholu, chwile pracy w ogrodzie i świadomość, że jesteśmy razem jakoś pozwala trzymać się w pionie.
Nie wiem czy pisać o dzieciach i zadaniach szkolnych jakie mają zrobić, bo wokół mnóstwo sie o tym mówi.
Mamy szczeście,
bo z trójką przerabiam równocześnie to samo,
bo Miś jednak się stara robić sam, a dziś ucieszył się, że w końcu maja coś z bioli!
bo jestem w domu (albo mąż) i do południa dzieci maja około 3 godzin!!! lekcji z nami i ne musimy gimnastykowac się z tym popołudniami.
Jednak gdy dzisiaj zobaczyłam "zlecenia" i zalecenia z Misiowej szkoły to wymiękłam... Zobaczymy jak sobie z tym poradzimy, bo nawet moje optymistyczne nastawienie do życia lekko przywiędło...
Do tego mamy mieć (???) komunię! 1 maja!!! nie wiemy czy dojdzie do skutku.
I tak w niepewności garujemy sobie w zasadzie non stop w domku, co i innym polecamy.
Cieszę się, że się odezwałaś. Bardzo lubiłam do Ciebie zaglądać. Mnie też nowa blogookolica z lekka przeraża.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło...
Pisz, bo tęsknię!
OdpowiedzUsuń