TYDZIEŃ

tydzień minał od zmiany w naszym życiu....

mimo, że dzis bylo jakoś dość nerwowo, bo  wszyscy wieloscią maili i rozmów telefonicznych próbowali udowodnić, że faktycznie w tych domach pracują, to jakoś ta praca zdalna wcale nie jest zła... no a jakby dzieci były w placówkach to w ogóle hajlajf!!! Tak czy inaczej cieszy mnie opcja, że w moim przypadku możlowość pracy zdalnej będzie przedłużona... do odwołania. Choć trzeba dodać, że praca z dokumentami, to przede wszystkim poranek i wieczór. W ciągu dnia to wyłącznie bieżące pracowe problemy. Dzieci mają dość sporo zadane...

dlatego już trochę obawiam sie zdalnej szkoły...  Misia  trzeba wciaż pilnowac jak zlodzieja, żeby nie odbębniał tylko faktycznie się przyłożył. Poza tym:
po pierwsze gdy zdarzy się, że wszyscy usiądziemy do komputerów,to nasz necik może nie wytrzymać.
po drugie nie mam 4 laptopow....

Misiowi udostępniłam mojego starego viao, ale tam ekranik malutki... jeśli dobrze pamietam to chyba komp był kupoiony akonto mojej perspektywy szpitalnej przed narodzinami maluchów, czyli będzie już zaraz jakieś ... 10 lat!!! dzici korzystają z mojego pod moim czujnym okiem.

no nic narazie jakoś będziemy sztukować,

Jeśli chodzi o epidemie, to mam swoistą sinusoidę, od górki, bo przecież wszystko robię jak trzeba i uważam, do doła po informacji, że we Włoszech ludzi po 60 roku życia nie podłączją nawet do respiratora... a ja mam obok siebie dwójke 70+. W zasadzie to zaryglowałam się od rodziców. Z jednej strony, bo dzieci roznoszą, a z drugiej, bo mama wciąż pracuje w przychodni i łazi tam codziennie.

Powoli układamy sobie nasze zdalne życie, mimo wielu niewiadomych. Mi płaci szanowna Unia E., więc raczej powinno być stabilnie, ale firma w której pracuje mąż, jeżeli przejda jej koło nosa  zlecenia, to za 2-3 miesiące może po pprostu odjeść w niebyt. Już dziś rozmawiałam, z kuzynką z branży hotelarskiej... w zasadzie już szuka sobie nowej pracy.

Dodatkowo, brak przymusu społecznego w sprawie popołudniowych,dodatkowych zajęć dzieci wprowadza mnie po prostu w stan błogiego "nigdzie nie muszę biec". Nalezy się poważnie zastanowić, czy aby nie za dużo się tego wszyskiego skumulowało... baseny, angielski, judo, próby przedkomunijne, nie daj Boże, jakaś wizyta lekarska...

no i wbrew wirusom i niebezpieczeństwom pogoda piękna, chociaz zimna. Już planuję prace ogródkowe




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

DOTARŁO (?) (!)

12.01.2023

MAM POTRZEBĘ...