PRZYPADKOWO

 Zupełnie z niewiadomych przyczyn postanowiłam dziś wpaść zajrzeć do Kasi... zaglądam do niej tylko na FB, a dziś mnie tknęło... może udział w tym miał fakt, że podczas sprzątania karteczek wypadła mi jedna z adresem obecnego bloga i druga z hasłem do konta na gmail`u, którego nie używałam od czasu początków zdalnej nauki moich dzieci, czyli jakieś prawie pół roku.

Obiecuję sobie już od roku zrobić porządek, podlinkować kogo znam z poprzedniego bloxowego życia, ucieszyłam się, że Ake wróciła na łono i chyba mnie to zmotywowało żeby jednak może więcej życia  tchnąć w tego bloga...ale obiecać nie mogę. Przez chwile kusiło mnie, żeby poszukać sobie innej platformy  i zacząć wszystko od nowa, ale obawiałam się,  że skutek mógłby być podobny z częstotliwością postów jak tutaj, więc dałam spokój.

Tymczasem przeraziło mnie, jak leci czas....

u  Kasi Trzeci ma prawo jazdy, a Drugi zmienił się tak (wydoroślał i zmężniał), że poznałam go wyłącznie po wiolonczeli...  U Iksińskiej Chłopaki już zupełnie dorosłe. U Anonimki Młody wyprowadzony, prawie ożeniony, Dżizas...żałuje bardzo że nie wiem co u Monsterów....

.. jakoś te dzieci rosną, dorośleją  nie pytają czy mogą... aż tak szybko....

Tymczasem i u nas czas przynosi zmiany.

Michaś skończył lat 13 i wkroczył rozpędem w wiek nastoletni, którego symptomy odczuwamy  od jakiegoś już czasu. Dogadywanie się między nami ma wzloty i upadki. Wzloty jeśli chodzi o ogół, bo naprawdę fajny z niego młody gość. Upadki gdy dochodzi szczegół, czyli szkołę. Uważa, że 2+ z Matmy to świetna ocena, i generalnie do rozumie naszych trosk o jego przyszłość, i że głupia (tez tak uważam) średnia to przepustka do następnej szkoły.  Weryfikujemy nasze kiedyś wyobrażenia z rzeczywistością i nijak nam to idzie. Najgorsze jest to, że Michaś jest mądry elokwentny, dowcipny i niewykorzystujący swojego potencjału i ta nas chyba najbardziej boli...

Młodsze już w 4 klasie. Za 3 tygodnie będą 10 latkami!!! 

Póki co jakoś im idzie. 

Zosia przejęta, ma ksywkę Hermiona i zgłasza się do wszystkiego... Wczoraj robiliśmy zadania z angielskiego, to aż było trudno z nią wytrzymać, bo była sfrustrowana słabym tempem pracy swoich braci. Olek wciąż nie ma nauczyciela wspierającego, ma być (ponoć) od października... Radzi sobie, ale potrzebuje wsparcia. Julek natomiast na koniec sierpnia tak niefortunnie skoczył, że złamał kość piszczelową, szczęśliwie bez przemieszczenia. Jest zagipsowany do samego tyłka i uziemiony w domu. Dopiero od dziś zaczynają mu się lekcje z nauczycielami w domu... 

Każde z dzieci wymaga dłuższego wpisu, ale to już nie dziś.

Ja natomiast jestem uziemiona z Julkiem, wracam tylko na 2-3 dni do pracy raz na 2 tygodnie, ogarniam co niezbędne  i wracam na służbę do kuśtyka i reszty rodziny...

I radośniejszych informacji, to mamy w końcu psa!!! Pomyślałam, że skoro i tak jesteśmy uziemieni przez jakieś 7-8 tygodni, to jest to wystarczający czas, żeby podhodować szczeniaka... Decyzja przemyśliwiana i odwlekana przez ostatnich ileś lat (alergia Michała), została podjęta w ułamku minuty i zrealizowana w 24 godzin. Strasznie żałuje, że tak długo z tym zwlekaliśmy. 

To tyle... choć jeszcze sporo informacji do nadrobienia, ale juz nie dziś...

cieszę się ogromnie z moich dzisiejszych odwiedzin na blogach znajomych.... 

Komentarze

  1. Heeej, zapinakala ten czas jak szalony, zdecydowanie potwierdzam. Przecież dopiero przed chwilą czytałam o tym, że jesteś w ciąży i że to będą trojaczki 😁😁😁

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu coś napisałaś!! FB to zupełnie nie to samo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrawiam serdecznie Kasiu.Czas pędzi niewyobrażalnie , też kibicowalam Tobie w ciąży i Wam , kiedy już dzieciaki chodzily do przedszlola, a tu już maja tyle lat, jak to mozliwe?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

DOTARŁO (?) (!)

12.01.2023

MAM POTRZEBĘ...